czwartek, 3 lutego 2011

Oświecenie Ezoteryczne

Mirosław Rynkowski 27.12.2009
Jestem pewien, że nie tylko mnie intrygowało to zacne i sławne słowo „Oświecenie” Intrygowało na, tyle że zgłębianiu tajemnicy oświecenia poświęciłem więcej niż chwilę i jeszcze więcej niż dwudniowy kurs ezoteryczny.

Zgłębiałem tajemnicę jak mi się zdawało, lecz z czasem tajemnica i uczucie magii zostało zastąpione nie ciekawością, lecz rozczarowaniem. Rozczarowanie związane było nie, dlatego że nie mogłem dostąpić oświecenia, ale dlatego że nie jest ono tak naprawdę potrzebne nikomu. Niestety nie przedstawia żadnej wartości wymiernej w konsumpcyjnym świecie a tym samym staje się bezużytecznym zrozumieniem otaczającego świata, który obecnie jest taki, jaki jest. Dajmy na to dostąpiłbym oświecenia to czy korzyści płynące ze zrozumienia wszech rzeczy byłaby mi potrzebna do zapłacenia rachunku za prąd lub też poprzez metafizyczne podejście do życia dostąpię łaski pełnego baku benzyny bez wlewania jej na stacji benzynowej. Bynajmniej tak też się nie stanie i to nie, dlatego że nie dostąpiłem oświecenia, lecz dlatego że samo zrozumienie otaczającego nas świata daje nam tyle, co nic. Oczywiście są i pewne wymierne skutki owego zrozumienia sił natury zwanej życiem, bo dzięki temu można rozwijać pewne nie ukryte, ale zatarte możliwości ludzkiego umysłu, lecz tutaj nasuwa się pytanie – po co? Człowiek przecież przystosował się do warunków stworzonych przez samego siebie. Oto weźmiemy pierwszy przykład z wysokiej półki. Dajmy na to taką lewitację, dzięki której możemy unosić się w powietrzu pokonując siłę grawitacji ziemi. Ponoć można taki efekt osiągnąć dzięki sile umysłu, lecz, po co mi jest potrzebna owa lewitacja, gdy jadę samochodem mając pod maską 100 lub więcej koni mechanicznych. Będąc w biurze lewitacja również nie jest mi potrzebna, bo, po co? Być może ktoś powie w tym momencie, że moje dywagacje są bezsensowne jednak chciałbym przypomnieć a raczej zapytać czy to my mamy się dostosować do danych czasów czy też dany czas do nas?  Być może jest to pytanie retoryczne niemniej jednak zaczynając swoją drogę na ścieżce ezoterycznej takiego pytania sobie nie zadałem, dlatego tak długo brnąłem przez błoto, jakie zalegało na tej ścieżce. Błoto było jeszcze większe, gdy na swojej drodze napotykałem różnej „rasy” wydumanych ezoteryków a każdy z nich miał rację. Zapominali owi światli ezoterycy że jeżeli wszyscy mają rację to nie ma racji nikt. Tak też jest jak przyjrzymy się różnym dyskusjom, które rozpoczynają się pod artykułami. Słowa nienawiści, przekleństw niczym klątwy są zapisane na nośnikach energetycznych, lecz nie ezoterycznych, ale tych z XXI wieku, internecie. Wiadomo jest, że nie da się zmienić świata od tak i wszelkie nawoływania czysto duchowe są słowami trafiającymi w próżnię, ponieważ są tylko obietnicą taką samą jak każda inna. Taką obietnicą lepszego świata jesteśmy mamieni od urodzenia, ponieważ żyjąc bez grzechu trafić możemy do lepszego świata. Raju utraconego. To inna acz perfidna obietnica, ponieważ nikt nie jest w stanie sprawdzić jak naprawdę jest po tamtej stronie i należy tylko wierzyć, że tak jest. Być` może to właśnie ta wiara trzyma nas przy życiu, ponieważ wkraczając na drogę ezoterycznego oświecenia mamy również nadzieję na to, że to coś osiągniemy. Powiedzmy, że tak może być niemniej jednak czy jest ktoś w stanie powiedzieć, do czego jest to oświecenie potrzebne. Czy oświecenie jest potrzebne do tego, aby prowadzić swoją własną działalność gospodarczą wspomagając nas w zdobywaniu pieniędzy i płacenia rachunków za prąd? Bynajmniej. Dlaczego? Gdyby ktoś powiedział, że owszem oznaczałoby to wykorzystanie jakiś bliżej niesprecyzowanych sił  lub techniki ezoterycznej dla własnej żądzy posiadania, ale jak wiemy jest to podejście nieetyczne a więc i nie ezoteryczne zburzyłby cały dogmat oświeconej, ezoteryki. Utknęliśmy w miejscu. Prawda? Bynajmniej. Sam dostąpiłem oświecenia, ale nie ezoterycznego.
Wydaje mi się jednak, że dopiero całkowite zdystansowanie się do wszelkich religii (wschodu i zachodu) dopiero mnie oświeciło. Oświeciło mnie na, tyle że ukazał mi się w pełni sens oświecenia, który polega nie na deficycie wiedzy ani też jej rozumieniu, lecz zwyczajnego „chce albo nie chcę”. To od mojego „ja” zależy czy zrobię coś, co pomoże mi w życiu lub też poprzez moje lenistwo nie zrobię nic, przez co uruchomiona maszyna przyczyny i skutku zapewni mi mieszkanie pod mostem a nie w luksusowym mieszkaniu. Wówczas nie pomogą mi żadne modlitwy wznoszone pod niebiosa, ponieważ i tak mnie nikt nie wysłucha.
Nie masz gdzie mieszkać? Kogo to obchodzi.
Jesteś chory na raka to idź do diabła, bo to również nikogo nie obchodzi.
Oczekiwanie oświecenia to raczej chęć przebycia drogi zwanej życiem na przysłowiowe skróty a to tylko po to, aby mnie się żyło lepiej za machnięciem przysłowiowej czarodziejskiej różdżki. Obserwując mniej lub bardziej oświeconych zauważyłem jednak, że żadnemu z nich jakoś lepiej się nie powodzi a wręcz odwrotnie. Raczej to, co nabył (odczuł, zrozumiał) raczej przeszkadza żyć w tym świecie, do którego również przyłożył swój palec budując go takim, jaki jest. Być może znasz jakiegoś to pokaż mi palcem abym mógł się przekonać, że jest inaczej. Oświecenie nie jest przecież kluczem do jakiegoś nieba, raju czy innej cudownej krainy szczęśliwości obiecywanej przez przybyszów z plejad i jeżeli słyszymy zapewnienia, że jest inaczej oznacza to następną obietnicę do krainy szczęśliwości i nic więcej. Oświecenie to kolejny etap odrywania się od materialnej rzeczywistości, ale czy w obecnych czasach jest to możliwe? a nade wszystko potrzebne. Odnoszę wrażenie, iż ci, którzy pragną, szukają, oczekują oświecenia chcą zobaczyć jakieś fajerwerki zdarzeń, bo właśnie tak im się kojarzy osiągniecie lub, co gorsza tak jest im przekazywana idea oświecenia. Tylko czy to jest ezoteryka? Czas na podsumowanie – prawda? Pozostawiam to tobie. Własne już zrobiłem.

M.R

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz